Dlaczego pies zjada śmieci?

Dlaczego pies zjada śmieci?

Życie w mieście, dla psa nie jest łatwe. Wszędzie czają się pokusy.

Dlaczego pies ciągle węszy i zjada „śmieci” ?

Właściwie to ten tekst powinnam zacząć od pytania dlaczego ludzie wyrzucają śmieci gdzie popadnie, ale wiadomo, że to akademickie rozważania… Lepiej zajmijmy się rzeczami na które mamy wpływ. Sami nie śmiećmy i uczmy się o naszych psach 🙂

A zatem klika słów dla rozjaśnienia świadomości.

Psi nos

Jest uzbrojony w ok. 300 milionów receptorów węchowych, a dla porównania człowiek ma ich ok. 5 milionów. Ci z nas którzy bawią się z psem w tropienie wiedzą, że pies ma umiejętność rozróżniania kierunku zapachu dzięki nawęszaniu każdym nozdrzem osobno. Szczeliny obok dziurek nosowych nie są od parady. To nimi powietrze się wydostaje w tym samym czasie gdy pies wciąga zapach. Ten genialny narząd w wewnętrznej strukturze posiada labirynty szczelin. Część powietrza dostaje się do receptorów zapachowych przez te właśnie małżowiny, część trafia przez tchawicę do płuc. U nas ludzi proces jest o wiele prostszy. To samo powietrze dostarcza nam zapachy i tym samym kanałem oddechowym trafia do płuc. Dodatkowo jama nosowa spa wyposażona jest w narząd lemieszowy który pozwala rozpoznawać feromony co ma wpływ na reakcje seksualne i społeczne. To dzięki temu narządowi pies wie czy w okolicy jest suczka w cieszcie, kiedy była w danym miejscu i w którym kierunku poszła. Wie też, czy szedł jego ścieżką nowy pies, jego kumpel lub ten który działa mu na nerwy.

Mam zwyczaj mawiać, że w naszym ludzkim świecie, gdy sąsiad nie przyjechał nowym samochodem, nie postawił przybudówki na podwórku lub deweloper nie rozpoczął budowy na naszej trasie spacerowej nic „na dzielni się nie zmieniło”. My rozglądamy się oczami, psy nosem. Każde wyjście za próg domu, za bramę to ogrom informacji do przetworzenia. Po to w końcu natura obdarowała psa
w tak wspaniałym węchem, żeby mógł poznawać, rozpoznawać i reagować na otaczający go świat, na to co było, jest i może zadziać się za chwilę, „wyczuwać” zagrożenia, a także odpowiednio reagować.
I w końcu – dlatego, aby bez problemu mógł zdobywać pożywienie. A zatem skoro pies i tak będzie korzystał z nosa, skoro i tak będzie podążał za zapachami, wynajdował je i próbował, a często zjadał, po co walczyć z naturą zamiast z nią współpracować.

Węszenie ma również szereg innych funkcji w życiu psa jak np. komunikacyjną czy przywracającą równowagę emocjonalną ale o tym napiszę Wam innym razem.

Dziś zajmijmy się „śmieciami”.

Rozważmy dwa scenariusze.

Żyjemy ze szczeniaczkiem.

Nasze ludzkie dzieci, gdy są malutkie, choć nie mają tak dobrze ja psy rozwiniętego węchu też biorą wszystko do buzi kiedy poznają świat. Czy zakładamy im kagańce? Skoro mamy wyrozumiałość, cierpliwość i uważność dla maluchów ludzkich kiedy zapraszamy maluchy
w gatunku psim do naszych żyć dajmy im to w podobnym wydaniu. Jeśli zatem weźmiemy pod uwagę, jak mocno rozwinięte są nosy psie z którymi maluszki chodzą przy ziemi możemy sobie uświadomić ile rzeczy muszą sprawdzić. Dobrze jest zatem wziąć pod uwagę w jakie środowisko wprowadzamy szczeniaczka i jeśli możemy ułatwmy sobie i jemu życie i znajdźmy chwilę (czasem bywa, że 5-10 min) aby dojechać np. do lasu, gdzie jest mniejsze natężenie śmieci i tam uczmy się wymiany.

Wymiana. Co to w ogóle jest? W psim świecie to zachowanie fer. Opowiadanie o wymianie zacznę od psiej perspektywy. Gdy pies o imieniu np. Majki 😉 ma patyk w pysku (jesteśmy w lesie i patyki są wszędzie) i jest z nim drugi pies np. Emi 😉 to gdy Emi zależy na patyku Majkiego (bo wprawdzie patyki są wszędzie, ale ten jedyny jest najlepszy) bierze w pysk inny patyk i zaczyna się nim bawić, podrzucać i gryźć. Majki zostawia swojego patyka i zaczyna się interesować patykiem Emi. Ta zostawia mu patyk którym się bawiła, Majki przejmuje jej patyk i tym sposobem ona może BEZ KONFLIKTU przejąć patyk Majkiego na którym jej zależało od początku. BEZ KONFLIKTU jest tutaj kluczowe. Gdyby podeszła do niego i chciał mu po prostu wyrwać zdobycz zobaczyłaby na początek zastyganie ciała, spojrzenie mówiące „zastanów się” (czyli sygnały na razie uspokajające).

Gdyby poszła o krok dalej usłyszałby warczenie, a gdyby i to zignorowała on akurat by na nią szczeknął, a potem ją zdystansował ciałem mówiąc „odsuń się, to jest moje” (sygnały grożące). Tak ona uczyła go tego kiedy on był mały i gdy próbował wyrwać jej zabawkę. Słyszał reprymendę, a gdy pokazała mu jak się to robi – teraz szanuje czyjąś własność i uczy tego kolejne szczenięta. Kiedyś uczę klientów słowa „zostaw” technicznie opowiadam im tę historię, aby mogli sobie uświadomić jacy jesteśmy agresywni w swoich zachowaniach wyrywając psu coś z pysków, nawet mając intencję ochrony ich zdrowia.

Takie to komunikaty moglibyśmy my ludzie obserwować u naszych psów gdyby nie fakt, że często nie zwracamy na nie uwagi lub ich nie znamy, a te które słyszymy nas oburzają. Poza tym bywa, że nasze psy na nas nie warczą, bo są dla nas bardzo miłe. Często słyszę od opiekunów, że szczeniaczek warczy jak się mu zabiera… coś. Takich rzeczy uczyła matka również matka NATURA. To instynktowne zachowanie.

Od czego warto zacząć? Od myślenia inaczej zanim zaczniemy się denerwować dlaczego  pies nas nie słucha. Gdy szczeniak trafia do naszego domu i ucieka z pierwszą ściągniętą skarpetką z nogi niemalże z palcem😉, gonimy go krzycząc „zostaw”, a gdy nie chce oddać krzyczymy głośniej i głośniej, jednocześnie wyrywając mu zdobycz 🙂 To jak zabawa w polowanie z obcogatunkowcem, który właśnie nie ma pojęcia co to znaczy słowo „zostaw” bo gdybyśmy krzyczeli „truskawka” przyniosłoby to taki sam efekt, czyli żaden.

A zatem ZNACZENIE słowa jest ważne. Ale aby pies nauczył się, co ono oznacza i w dodatku miał z nim pozytywne skojarzenie trzeba pewnego etapu. Osobiście naukę rozpoczynam od przygotowania dobrego jedzonka (mięso surowe albo gotowane). Już podczas przygotowania mamy psiaka na bank koło siebie. Kładę kawałek na podłodze, a drugi mam schowany dyskretnie w drugiej ręce. Robię z dłoni czapeczkę okrywającą kawałek mięsa na podłodze (śmieci zazwyczaj leżą na ziemi), pies przykłada nos do dłoni, bo przecież czuje coś pysznego i zaczynia niuchać. Bywa, że trwa to długo i intensywnie (jeśli drapie po ręce zakładam po prostu rękawiczkę). Nic nie robię tylko czekam cierpliwie aż się znudzi
i spojrzy na mnie w nadziei, że pomogę mu się tam dostać Gdy tylko unosi głowę znad ręki cieszę się jak szalona i podaję jedzonko z drugiej ręki. Układam następny kawałek nakrywając go ręką. Powtarzam sytuację i kiedy znów pies unosi głowę i spogląda na mnie znów go chwalę i nagradzam. W kolejnym powtórzeniu, gdy jedzenie mam przykryte dłonią, a pies zaczyna się nim interesować mówię słowo „zostaw” i znów czekam aż uniesie głowę. Nagradzam pożądaną reakcję. Powtarzam ostatni raz ze słowem i wracam do ćwiczenie za 5- 10 min. Powtórek może być w ciągu dnia kilka. Lepiej krótko niż za długo (2-3 powtórzenia i kilka minut przerwy). Kiedy widzicie, że psiak zaczyna reagować w domu, próbujcie zabierać to ćwiczenie ze sobą na spacer, w łatwe środowisko. Jeśli coś Wam nie wychodzi to może wskazówka, że warto pójść ze szczeniaczkiem na ciekawe psie przedszkole, gdzie prowadząca/y nauczy Was jak sobie z ty poradzić.

„Zostawianie” może być naprawdę fajną zabawą w “wymienianie”, jeśli:

– jest chwalone i nagradzane, czyli psu OPŁACA się wymienić

– zbliżając się do psa jestem zaciekawiona (uwielbiam mówić do psa „WOW ale piękną kupę znalazłeś” albo „piękna zdobycz, a zobacz jakie jak mam pyszności, zamienisz się” i dodaję miło słowo „zostaw” po którym od razu rzucam na ziemię albo podstawiam pod nos pychotki mięsne

– mam zawsze na spacerze PYSZNE jedzenie, bo przecież warto wymienić się na mięso, gdy zdobyczą jest obgryziona kość z kurczaka znaleziona w krzakach

– bawimy się w domu w wymianę zabawek, np. dwóch szarpaków i gdy pies słyszy „zostaw” mając szarpaka w zębach ja zaczynam bawić się drugim „żyjącym” szarpakiem i zawsze dostaje go w nagrodę gdy oddaje swojego

Natomiast powinna nam się włączyć czujność na spacerze, gdy zaczynamy słyszeć od siebie ciągle powtarzające się „zostaw”. Oznacza to, że musimy zmienić środowisko bo nasz pies za chwilę znudzi się tą zabawą w wymianę, a my nie chcemy żeby stwierdził, że również ma dość tej powtarzalności bo jest mądrą, myślącą istotą i w końcu zacznie robić po swojemu.

Bywa, że w domu wszystko idzie super. Wychodzimy na spacer i się zaczyna…

– pies nad każdym pochylającym się papierkiem (nawet tym pustym) słyszy nerwowo z roszczeniowym tonem „jak mówię zostaw to masz zostawić”,

– człowiek idzie w kierunku psa (który właśnie coś nawęsza i zaczyna lizać) ciągle powtarzając „zostaw, zostaw, zostaw” mówiąc coraz głośniej, a gdy dochodzi – szarpie, zapina na smycz i chociaż pies zostawił nie usłyszał ani słowa pochwały, a przecież papierek był niczyj…

Znana jest też wersja hardcorowa… Pies nawęsza kupę, zaczyna ją oblizywać (kupa ludzka jest pyszna, pachnie dopiero zjedzoną kiełbasą…). Człowiek podchodzi, bywa że uderza, zapina na smycz i odciąga psa, który i tak by przestał i odszedł, gdyby słowo uczone w domu było tak samo zastosowane.

Przecież powąchał kupę (ręką, która przykrywała mięsko w domu też), polizał kupę (rękę w domu też), podniósł głowę na chwilę (tak jak w domu) ale wnerwiony i zniesmaczony człowiek tego już nie zauważył, nakrzyczał i zapiął, a do tego szarpie…

I tu zaczyna się problem. Pies i człowiek po raz pierwszy tracą do siebie i sposobu nauki zaufanie. Jeszcze na tym samym spacerze sytuacja się powtarza, bo wracając ze spaceru pies znów jest zainteresowany kupą (przecież była pyszna i ciekawa) ale jest na smyczy i tam nie podchodzi. Ale UWAGA! Zapamiętuje miejsce, więc możemy być pewni, że znów tam podejdzie😉

Następnego dnia nie ćwiczą, bo nie mają czasu, nie przypomnieli sobie, że słowo „zostaw” jest naprawdę fajne i znów idą na spacer. Pierwsze śmieci – „zostaw” działa, bo to tylko papierek po cukierku sprzed 2 miesięcy, drugi łup to patyczek po lodzie, więc znów WYMIANA się udała (nadzieja wraca) ale znów docierają do tej nieszczęsnej ludzkiej kupy…

Tym razem scenariusz się powtarza, opiekun wrzeszczy „zostaw”, a pies je szybciej, bo przecież wczoraj mu zabrali, zakazali i w dodatku zapięli i szarpali. Człowiek znów wkurzony, zaufanie psa i człowieka oraz metoda nauki znów chwieją się w posadach.

I wiecie co? Tak właśnie jest w życiu. Łatwo jest w łatwych sytuacjach, a trudno w trudnych. Czy my ludzie nie mamy tak samo? Nie poddawajcie się. Pobawcie się w trudne sytuacje w lesie. Idąc na spacer zabierzcie ze sobą psi pasztet, czyli smaczne jedzenie z puszki (będzie to kupa).  Jeśli możecie poproście kogoś o pomoc, aby posmarował trawę lub korzeń drzewa tym pasztetem. Zróbcie małe kółko z psem. On zapamięta to miejsce jak miejsce z kupą. Podejdźcie tam, a gdy pies tylko zacznie nawęszać od razu powiedzcie „zostaw”. Gdy nawet nie przestanie z uśmiechem i zaciekawieniem powiedzcie „co takiego super znalazłeś/znalazłaś”, dodajcie słowo „zostaw” i od razu dajcie całą puszkę do wylizania. Powtarzajcie to ćwiczenie co kilka dni. Zamiast dawać puszki do miski zabierajcie ją na spacer. Smarujcie trawę w oddaleniu i gdy pies zaczyna nawęszać krzyczcie MIŁO „zostaw”. Wówczas Wasz pies będzie przybiegał wiedząc, że w zamian za pachnącą trawę ma całą puszkę do zjedzenia.  Pamiętajcie o ważnej rzeczy. Aby dając psu smakołyka DAWAĆ i DAWAĆ ale ciągle oddalać się od tego pysznego miejsca, bo gdy pies zje i nasze pyszności się skończą nasz kudłaty wróci do znaleziska. Niestety miejsca z kupami i smakowitymi znaleziskami trzeba omijać, bo to błędne koło. Z czasem nauczycie się, gdzie w swojej okolicy i co omijać.

Psy dorosłe.

Czworonogi z wdrukowanymi zwyczajami mają do zmiany albo opiekuna 😉 albo opiekun ma do zmiany nawyki.

I znów jestem pewna, że jak ktoś nawalił, to niestety my ludzie… Możecie się za mną nie zgadzać ale na razie tego zdania nie zmienię.

Rzucamy się na psy krzycząc, będąc nerwowi, agresywni i do tego nie dając nic w zamian. My też byśmy się wkurzali gdyby nam ktoś mówił na co możemy patrzeć oczami, a na co oczy mamy mieć zasłonięte. Nie moglibyśmy penetrować świata w sposób adekwatny do naszego gatunku i w dodatku ten ktoś myślałby, że robi to dla naszego dobra. Pomyślcie o swoim komforcie. Jak wyglądałoby życie, gdyby Wasz psiak szedł spokojnie, a Wy moglibyście reagować tylko w na prawdę awaryjnych sytuacjach.

Psy, które ciągle coś ZJADAJĄ i są już dorosłe (czyli przyczyną zjadania nie jest poznawanie świata), trzeba zaprosić do DOBREGO weterynarza diagnosty na wizytę. Osoba taka zapyta was o milion rzeczy, zleci badanie kału, moczu lub pomoże dobrać dietę. Przyczyny kompulsywnych zachowań nie można rozwiązywać kagańcem i myśleć, że się pomogło psu. Pomagamy psom, gdy wiemy z czego wynikają ich kłopotliwe zachowania.

Przyczyną zjadania śmieci w sposób kompulsywny (ciągle i wszystko) mogą być min:

– pasożyty u szczeniąt, niewłaściwa dieta, poznawanie świata (branie do pyska rzeczy aby sprawdzić czym są), a mając nadreaktywnego opiekuna –  stres związany z węszeniem (czyli gdy pies nie ma czasu na powąchanie zjada łapczywie zdobycz)

– u dorosłych psów zaburzenia emocjonalne lub żywieniowe, albo jak u szczeniąt, stres związany z człowiekiem.

A na koniec jeszcze jedna historia zasłyszana od klienta który żyje z 6 miesięcznym borderem. Zaczęliśmy naukę słowa „zostaw” taką to opowieścią:

„Mój pies ostatnio przesadził perfidnie. Przyniosłem w ze sklepu boczek, zostawiłem zakupy na podłodze a on wygrzebał go z torby i zaczął pożerać. Dopadłem do niego wkurzony i wyrwałem mu cały kawałek z gardła”. Zapytałam co było dalej ? Człowiek odparł „na psa nakrzyczałem a boczek wyrzuciłem”.

Moja puenta była następująca „I kto tu jest „psem ogrodnika? 😉Naprawdę ten boczek wart był rzucenia się na psa i zepsucia relacji między Wami? I dlaczego boczku nie zjadł żaden z Was”.

Moja rada?

Skoro już człowiek nie dopilnował i zostawił pachnące zakupy na podłodze, wyciągnął psu z gardła boczek i tak już  obśliniony i ludzie go nie zjedli, można go przecież wykorzystać do zabawy w „zostawienie”. Pokroić w kawałki i do dzieła 🙂 Mniej ciśnienia a więcej uśmiechu zawsze rozluźnia atmosferę. A następnym razem kup człowieku dwa kawałki boczku i obaj będziecie zadowoleni albo stawiaj siatki wysoko na blacie😉

Tak. Takie mam podejście do moich psich domowników, do psich przyjaciół.

Myślicie, że moje czworonogi, a konkretnie Emisia (specjalistka do spraw sprawdzania co zostało na szafce kuchennej) nigdy mi nic nie zjadły? Nigdy nic nie znalazły na spacerze? Oczywiście, że tak. To Emi nauczyła mnie porządku, sprawdzania czy wystarczająco wysoko postawiłam szarlotkę, bo ona przecież ją uwielbia 😉. Kiedy coś zje mówię jej „na zdrowie” i się uśmiecham, bo to moje niedopatrzenie. No dobra, czasem się wkurzam, ale na siebie 🙂. Dołączyła do naszej rodziny jak miała 5 lat. Nie wiem czy miała takie zwyczaje, czy zorientowała się, że u nas tak się da robić. Lubię ją za ten jej spryt. Majki jest bardzo miłym domownikiem ale nie wierzę, że nie spiskują. Na spacerze oboje potrafią przynieść różne znaleziska. Np. kopytko sarenki, rybę gdy jesteśmy nad rzeką, a właśnie ptaki upuściły. Nie zjadają w samotności. Przynoszą się pochwalić. To naprawdę bardzo zabawne 🙂 Zawsze gdy coś znajdą jestem zachwycona, nawet, gdy jest to skóra jakiegoś zwierzaka którego coś lub ktoś upolował, a reszta świata leśnych zwierząt się nim podzieliła. Przynoszą, a ja się bardzo cieszę i wymieniam na mięso, suszone lub świeże, które mam zawsze ze sobą.

Nie bądźmy konkurencją dla ewentualnej znalezionej przez psa ludzkiej kupy… 😉, karpia po wigilii “upolowanego” pod balkonem ani innych odpadków. Wymieniajmy się!

Jeśli spodobał, przydał lub choć na chwilę Was zatrzymał ten tekst lub znacie kogoś komu mógłby pomóc, WYMIEŃCIE się informacjami 🙂 Prześlijcie dalej!

Podobne wpisy